Mieszkańcy gminy Mysłakowice domagają się realizacji od dawna obiecywanego projektu budowy suchego zbiornika w Kostrzycy na rzece Jedlicy. Wystosowali w tej sprawie petycję, którą w zaledwie dwa tygodnie podpisało 1,5 tys. osób. Zbiornik, mający chronić przed powodziami, został już wpisany na listę inwestycji, ale budowa wciąż nie ruszyła.
– Od 1997 roku nie zrobiono nic. Jeśli sami nie będziemy pilnować tego tematu, jeśli nie będziemy aktywnie działać, to znów skończy się na pustych słowach – mówi Monika Krynicka-Bacior, inicjatorka petycji i mieszkanka Łomnicy.
Powódź, która nawiedziła gminę, wyrządziła ogromne szkody. Dzięki ponadstuletniemu poniemieckiemu polderowi w Łomnicy udało się uniknąć jeszcze większych strat, ale nawet ten zbiornik wymagał pilnych działań, gdy we wrześniu zaczęły przeciekać jego wały. Obecnie, do czasu remontu, polder jest wyłączony z użytku.
– Koryta rzek nadal nie zostały uporządkowane po wrześniowej powodzi. Głównym problemem pozostaje jednak brak suchego zbiornika w Kostrzycy – wyjaśnia wójt gminy Mysłakowice, Michał Orman.
Straty w infrastrukturze gminnej oszacowano na 50 mln złotych. Budowa zbiornika, który mógłby zapobiec takim zniszczeniom w przyszłości, kosztowałaby 116 mln złotych. Mieszkańcy uważają, że to bardziej opłacalne rozwiązanie niż ponoszenie kolejnych kosztów odszkodowań.
– Zatrzymanie wody w Kostrzycy uchroni zarówno Łomnicę, jak i inne miejscowości, takie jak Wojanów, Dąbrowica, Jelenia Góra czy Wleń. Duża część wody zostanie tutaj zatrzymana, co zminimalizuje skutki powodzi – tłumaczy Michał Mysza, przewodniczący Rady Gminy Mysłakowice.
Choć zbiornik został wpisany na listę zadań strategiczno-technicznych na lata 2016–2021, do tej pory inwestycja nie została zrealizowana. Planowany termin ukończenia budowy to 2032 rok, ale wciąż brakuje na nią środków finansowych.
Ubiegłoroczna powódź pokazała, jak bezradni są mieszkańcy wobec siły natury. Zalane zostały szkoły, remizy i inne budynki użyteczności publicznej.
– Byliśmy dobrze przygotowani: mieliśmy worki, piach, magazyn, ale żywioł nas przerósł – przyznaje Czesław Godoń, komendant Gminnych Ochotniczych Straży Pożarnych.
Inicjatorzy petycji obawiają się, że kwestia bezpieczeństwa mieszkańców znów zostanie zepchnięta na dalszy plan.
– Potrzebujemy myślenia strategicznego, które zapewni bezpieczeństwo na dłużej, a nie tylko do kolejnej katastrofy – podkreśla Michał Mysza.
Mieszkańcy liczą, że ich działania przyspieszą realizację tej kluczowej inwestycji.




